czarna
ADMINISTRATOR
Dołączył: 06 Lis 2006
Posty: 3918
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 14 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Świętokrzyskie
|
Wysłany: Wto 17:57, 27 Kwi 2010 Temat postu: Rodzeństwo ginęło na jej oczach - apel Fundacji Viva! |
|
|
Podobno była ich trójka – trójka maluchów pozostawionych samym sobie, zagubionych w wielkim strasznym i głośnym świecie. Samotne, ale razem – a razem raźniej.
Pierwszy zginął nagle praktycznie rozmiażdżony przez samochód… została dwójka. Dwójka maluchów na poboczu ruchliwej drogi.
Z relacji ludzi wynika, że tego feralnego dnia to sunia weszła pierwsza na ulicę. Wszyscy zgodnie przyznają, że słyszeli przeszywający pisk zabijanego psa. Naoczni świadokowie mówili, że w ostatniej chwili drugi psiak wyskoczył na jezdnię i zepchnął sunię na pobocze, a sam zginął. Sunię odrzuciło na bok, runęła na metalowy słupek.
Kiedy wstała ten drugi psiak nie żył, podeszła do niego, położyła się przy jego ciele, cała umazała się jego krwią. Ludzie zabrali ciało psiaka a ona powłócząc potłuczonymi nóżkami biegała cały dzień po jezdni szukając go…
W końcu położyła się w rowie nieopodal, ktoś zmył krew z jej boku, ktoś zostawił jej jedzenie, ale ona nic nie ruszyła. Tak mówili ludzie.
W takim stanie zastaliśmy ją my – leżącą w rowie. Kiedy podeszliśmy chciała uciekać, ale nie miala siły. Dała się złapać, chociaż dzielnie walczyła do końca.
Widać było, że jest w złym stanie – wychudzona, przerażona, śmierdząca. W sierści same kleszcze, kołtuny, strupy…
Sunia bardzo nieufna, próbowała nas gryźc i chować się pod samochód. Każdy dotyk człowieka wywoływał w niej ogromny stres.
U weterynarza słabe prognozy - kleszcze, biegunka i temperatura… na pewno babeszjoza, może długo trwać, suka może nie przeżyć… od razu badanie krwi, leki na babeszjozę, kroplówka i wyciąganie kleszczy – kilkadziesięciu…
Poza tym na szczęście bez złamań – jedna z tylnych nóżek jest potłuczona i sunia jej nie obiąża, ale nie wygląda to na pilną sprawę. Konieczne będzie jednak RTG.
Następnego dnia stan suni znacznie się poprawił, przynajmniej ten fizyczny. Wyniki krwi potwierdziły babeszjozę, ale na szczęście sunia w porę otrzymała pomoc i szybko wychodzi z choroby.
Okazało się, że Marusia – takie dostała imię od osoby, która wypatrzyła ją na poboczu i nas zawiadomiła – to jeszcze dziecko! Ma około ośmiu miesięcy i waży 7 kg.
Marusia przebywa teraz w domu tymczasowym w Warszawie, u naszej wolontariuszki Oli. Ponieważ Marusia to na razie półdzikie dziecko, pod okiem Oli uczy się życia z ludźmi, chodzenia na spacery, kontaktów z innymi psami, zabawy…
Marusię czeka jeszcze kilka dni leczenia i konsultacja po RTG. Mamy nadzieję, że psychicznie szybko dojdzie do siebie, zapomni o złych przeżyciach i odzyska resztę dzieciństwa. No i że ją ktoś szybko pokocha – ktoś ciepły, wyrozumiały, przy kim Marusia będzie się czuła bezpiecznie.
Kontakt do fundacji:
email: [link widoczny dla zalogowanych] tel: 0-801-011-902
[link widoczny dla zalogowanych]
[link widoczny dla zalogowanych]
Post został pochwalony 0 razy
|
|